Wakacje z psem – tropem krasnali i królików, czyli letnia przygoda Carreya
Wakacje z psem? Zdecydowanie tak! Bo przecież najlepsze wspomnienia to te, które tworzy się wspólnie – łapa w dłoń i ruszamy przed siebie! Tego lata wyjechaliśmy z Zakopanego w poszukiwaniu przygód. My – dwunożna ekipa – i on: Carrey, rudowłosy zbój, przedstawiciel rasy Nova Scotia Duck Tolling Retriever. W trakcie rekonwalescencji, ale pełen entuzjazmu i gotowości, by odkrywać świat razem z nami. Bo oczywisty jest fakt – wakacje bez pieseła to nie wakacje! Zapraszam do fotoreportażu wakacyjnego – na wesoło 😊
Wrocław – miasto krasnali, mostów i porannego chłodu
Naszą podróż rozpoczęliśmy od przystanku we Wrocławiu. Dwa dni w mieście stu mostów i jeszcze większej liczby krasnali to zdecydowanie za mało, by zobaczyć wszystko, ale wystarczająco, by się zakochać.

Źródło: Psinosek
Z Carreyem u boku wędrowaliśmy wczesnym rankiem po klimatycznym Ostrowie Tumskim i brukowanych uliczkach starówki i okolic. To był celowy wybór – poranki dawały wytchnienie od letnich upałów, a my pamiętaliśmy, jak delikatne są psie łapki. Szliśmy tropem… krasnali! Szlak wrocławskich krasnali to świetna rozrywka dla całej rodziny – ponad 300 figurek rozsianych po całym mieście, ukrytych w zaskakujących miejscach, nierzadko z zabawnymi historiami. Carrey szybko zauważył, że każde „o, krasnal!” oznacza przystanek, pozowanie do zdjęcia jak na psiego celebrytę przystało.

Źródło: Psinosek
W ciągu dnia, gdy temperatury rosły, nie chcieliśmy wystawiać Carreya na zbyt duży wysiłek. Dlatego w porze największego upału wybraliśmy się do Hydropolis – Centrum Wiedzy o Wodzie. Podczas gdy część rodziny chłonęła wodną wiedzę w klimatyzowanych wnętrzach, Carrey spał i regenerował siły w chłodnym, zacienionym miejscu w okolicach muzeum.

Źródło: Psinosek
Niestety, nie wszystkie atrakcje były dostępne dla psich turystów. Zarówno Ogród Japoński, jak i Ogród Botaniczny Uniwersytetu Wrocławskiego, a także wrocławskie ZOO, nie pozwalają na wejście z psem. Ale zorganizowaliśmy się tak, by rudas w tym czasie również mógł odpocząć – jeden z opiekunów relaksował się z nim w pobliskich parkach otwartych dla czworonogów. W końcu wakacje to czas dla wszystkich.

Źródło: Psinosek
Na zakończenie drugiego dnia czekała nas wyjątkowa atrakcja – pokaz fontanny multimedialnej przy Hali Stulecia. Tam psy są mile widziane, a wieczorne światła, muzyka i plusk wody stworzyły magiczne zakończenie pobytu.
Z Wrocławia nad Bałtyk
Następnie ruszyliśmy na północ – nad Bałtyk. Po drodze zatrzymywaliśmy się w wielu psiolubnych restauracjach i kawiarniach, które przywitały Carreya miską świeżej wody i szerokim uśmiechem.
Góral nad morzem – czyli Carrey w wersji plażowej
Był też czas na prawdziwe wakacje – z szumem fal, słonym wiatrem i piaskiem dosłownie wszędzie. Morze przywitało nas jak zawsze spektakularnie – a Carrey, choć góral z krwi i kości, zaskakująco chętnie moczył łapki. Ale wiadomo, tylko do wysokości podwozia – bo przecież żaden szanujący się pies z Zakopanego nie robi z siebie foczki! 😄

Źródło: Psinosek
Za to potem było to, co psy kochają najbardziej – czyli panierka! Zasada jest prosta: najpierw zamoczyć futro w słonej wodzie, a potem… spektakularny rzut w piasek i tarzanko na wszystkie strony. Szczęśliwy pies? To pies panierowany w piasku – mokre futro, nos pełen morskiej soli i pysk roześmiany od ucha do ucha.
Carrey wyglądał jak najprawdziwszy nadmorski szaleniec – gonił fale, polował na kamienie – czyli rudy zbój w swoim żywiole.
A wieczorem? Wieczorem świat zwalniał. Słońce leniwie zanurzało się w morzu, jakby też miało ochotę na chwilę chilloutu. Rudas – jak przystało na prawdziwego turystę znad morza: zmęczony, opanierowany w piasku i z miną filozofa, który właśnie pojął sens życia… albo przynajmniej zlokalizował kolejną mewę. Cisza, szum fal i ten specyficzny stan, kiedy nawet pies przestaje brykać i po prostu chłonie chwilę. Albo udaje, że chłonie, bo węszy, gdzie tu jeszcze można się wytarzać lub pobrykać.

Źródło: Psinosek
Zanurzenie w zieleni – wyjątkowe ogrody Hortulus w Dobrzycy
Jednym z miejsc, które przyciągnęło nas swoją nazwą i niezwykłą renomą, były Ogrody Hortulus w Dobrzycy – a właściwie dwa sąsiadujące ze sobą kompleksy: Ogrody Tematyczne Hortulus oraz Ogrody Hortulus Spectabilis. Ten pierwszy to zbiór blisko 30 różnorodnych ogrodów inspirowanych kulturami świata i zmysłowym doświadczaniem przyrody – znaleźliśmy tam m.in. ogród japoński, śródziemnomorski, ziołowy czy ogród barw i dźwięków. Drugi kompleks, Spectabilis, słynie z imponującego labiryntu grabowego – największego w Polsce – oraz autorskich przestrzeni jak Ogród Czasu, Magii, Energii czy Cztery Pory Roku.

Źródło: Psinosek


Choć ogrody zachwyciły część naszej rodziny, która postanowiła je zwiedzić, okazało się, że psy nie są tam mile widziane – co było dla nas niemałym rozczarowaniem. Na szczęście Carrey, wyznawca filozofii slow life, znalazł swój własny sposób na relaks. Przy wejściu przywitał go „kolega” – pomnik psa. Co prawda nowy towarzysz był raczej milczącym typem, ale po krótkiej sesji zdjęciowej ruszył na spokojny spacer po okolicznych ścieżkach, zostawiając ogrodowe alejki reszcie rodziny.

Źródło: Psinosek
Psyjazna Wielkopolska – pozytywne zaskoczenie wakacji
Największym odkryciem okazała się jednak Wielkopolska, a dokładniej – jej „psy-jazna” twarz. Strona https://wielkopolska.travel/psyjazna/ była naszym przewodnikiem po miejscach, gdzie pies to nie problem, a mile widziany gość.
Jednym z punktów naszej wyprawy były Pobiedziska, a dokładnie Skansen Miniatur Szlaku Piastowskiego. https://wielkopolska.travel/skansen-miniatur-szlaku-piastowskiego/
I chociaż to ludzie zwykle patrzą na świat z góry, tym razem Carrey był w swoim żywiole – w końcu wszystko było w jego rozmiarze!

Źródło: Psinosek
Spacerując między miniaturowymi makietami katedr, grodów i zamków, Carrey wyglądał jak prawdziwy olbrzym w psim świecie. Biskupin? Ledwie na trzy kroki. Katedra gnieźnieńska? Tuż pod nosem! Zwiedzanie tylu zabytków nigdy nie zajęło nam tak mało czasu – wszystko dwadzieścia razy mniejsze, ale za to zabawa idealnie dopasowana do możliwości dwu- i czterołapowych odkrywców.

Źródło: Psinosek
Carrey z pewnością czuł się jak król Piast w krainie liliputów, a my bawiliśmy się równie dobrze. No i – co najważniejsze – miejsce przyjazne psom, więc można zwiedzać razem, bez stresu i rozdzielania się.

Źródło: Psinosek
Gniezno na cztery łapy
Później Gniezno – i tu zachwyt! W Muzeum Początków Państwa Polskiego psy są mile widziane – już na drzwiach czekała na nas informacja „zapraszamy z psem”, a zaraz po wejściu Carrey otrzymał miskę świeżej wody i serdeczne powitanie od przemiłych, psiolubnych muzealników.

Źródło: Psinosek
Carrey w Muzeum liznął trochę historii i poczuł się tam jak prawdziwy król – mógł nawet przymierzyć królewską koronę (rekwizyt, który można dotykać) i z nosem wysoko uniesionym wąchać dozwolone eksponaty. Ekspozycja od X do XIII wieku zainteresowała nie tylko ludzi – pies docenił chłodne wnętrza i spokojną atmosferę, a kiedy trafiliśmy na płytkę ceramiczną z wizerunkiem psa, wszystko stało się jasne… Przypadek? Nie sądzimy.

Źródło: Psinosek

Źródło: Psinosek
Spacer po centrum Gniezna, poszukiwanie królików (czyli lokalnego odpowiednika wrocławskich krasnali), kąpiel Carrey’a w Jeziorze Jelonek, psie lody na wołowinie w lokalnej kawiarni – to wszystko sprawiło, że Gniezno zostało w naszych sercach jako jedno z najbardziej otwartych na psy miast w Polsce.

Źródło: Psinosek

Źródło: Psinosek
To właśnie w Wielkopolsce czuliśmy się najbardziej zaopiekowani – miski z wodą, uśmiechy pracowników muzeów, restauracje zapraszające z psiakiem do środka. Jeśli planujecie wakacje z psem – zapiszcie Wielkopolskę na listę. My wrócimy tam na pewno!

Źródło: Psinosek

Źródło: Psinosek

Źródło: Psinosek
Kilka słów na koniec
Nasza wakacyjna przygoda dobiegła końca, ale… sierść w aucie, wiele zdjęć w telefonie i ogrom wspomnień zostały z nami na dobre.
Bo wakacje z psem to nie tylko planowanie noclegów „pet friendly” i noszenie miski w plecaku. To przede wszystkim radość z małych rzeczy – wspólnych spacerów, cienia pod drzewem w upalne popołudnie i tej jednej idealnej kałuży, która oczywiście musiała znaleźć się na trasie.

Źródło: Psinosek
Ten rudy zbój, każdego dnia przypomina nam, co w życiu ważne – być razem, patrzeć sercem i zatrzymać się, żeby powąchać świat. Raz dumnie kroczy po muzealnych salach jak królewski gość, innym razem wpada po uszy w błoto i radość – w obu wersjach jest prawdziwy. I za to go kochamy.

Źródło: Psinosek
Czy warto było jechać z psem na wakacje? Jak co roku – warto! Bo najlepsze wspomnienia robi się razem – człowiek i pies, łapa w dłoń i w drogę. I choć wakacje się skończyły, nasza wspólna przygoda trwa dalej. Codziennie.