Złamanie psa, czyli wyuczona bezradność
Czy wiecie dlaczego wielki i silny słoń przywiązany cienkim sznurkiem do patyka nie ucieknie przed swoimi oprawcami i biernie poddaje się ich tresurze? Odpowiedzią jest wyuczona bezradność. W niniejszym artykule dowiecie się więcej o jej mechanizmie działania i tak zwanym „złamaniu psa”, ciągle niestety stosowanym przez dużą część behawiorystów.
Dlaczego słoń nie ucieka?
Wspomniany przeze mnie na początku słoń, a właściwie jego bierne zachowanie jest efektem sposobu tresury, którą otrzymał dużo wcześniej. Zazwyczaj w młodości, kiedy jeszcze nie był tak silny, był wiązany mocną liną do słupa. Nie był w stanie wyswobodzić się z więzów, którymi był skrępowany, aż po jakimś czasie rezygnował i poddawał się. Nie podejmował więcej prób pomimo tego, że kiedy był już dużym, silnym i dorosłym słoniem bez trudu poradziłby sobie z taką liną. W młodości nauczył się jednak, że jego działania nie dają żadnego efektu i że nie jest w stanie nic sam zrobić, bo nic od niego nie zależy. Takie poddanie się i niepodejmowanie działań jest właśnie nazywane wyuczoną bezradnością.
Doświadczenie Seligmana i Maiera
Na przełomie lat 60 i 70 dwóch psychologów – Martin Seligman i Steve Maier przeprowadzili wyjątkowo brutalny eksperyment na psach. Podzielono je na trzy grupy. Pierwsza grupa została umieszczono w klatce, i przywiązana do uprzęży. Psy z tej grupy były chwilę trzymane w klatce, jednak nic złego je tam nie spotkało. Druga grupa psów przywiązana była do tej samej uprzęży, jednak do klatki podłączony był kabel z prądem, którym były one rażone. Mogły uniknąć tego impulsu, gdy naciskały nosem na panel. Psy z tej grupy szybko się tego nauczyły i stosowały to zachowanie by unikać porażenia prądem. Psy z trzeciej grupy były tak jak pozostałe wkładane do klatki i wiązane do uprzęży, jednak w żaden sposób nie mogły uniknąć porażenia prądem.
Po pewnym czasie „pseudonauki” tego zachowania, były one ponownie umieszczane w klatce. Tym razem była to klatka podzielona na dwie części przedzielone niską barierą, którą z łatwością mogły przeskoczyć aby przejść do drugiej części. W części, w której były umieszczane znowu rażono je impulsami elektrycznymi. Psy z grup pierwszej i drugiej szybko odkryły, że przedostając się do drugiej części klatki są bezpieczne. Natomiast psy z trzeciej grupy, które wcześniej były już uczone, że ich działania nie przynoszą żadnych efektów, nie próbowały uniknąć impulsu elektrycznego i biernie się mu poddawały. Takie zachowanie nazwano właśnie wyuczoną bezradnością. W treningu psów znamy je obecnie również pod nazwą: „złamanie psa”.
Zastosowanie wyuczonej bezradności w szkoleniu psów
Obecnie efekt wyuczonej bezradności stosowany jest w nauce zachowań psów przez niektórych behawiorystów. Co więcej, ich “osiągnięcia” znajdują duży poklask wśród ludzi. Niedawno obejrzałem film, na którym taka behawiorystka pracowała z psem wykazującym zachowanie agresywne w stosunku do innych psów. Jej terapia polegała na poddaniu go dużej liczbie bodźców awersyjnych podczas każdej takiej reakcji. Te bodźce to przypieranie do ogrodzenia, podduszanie i wiele innych. Efekt był taki, że pies rzeczywiście przestał wykazywać zachowania agresywne w stosunku do innych psów. Mówimy, że został złamany. Ale zachowanie to jedno, a emocje to zupełnie coś innego.
Postępowanie tej behawiorystki nie zmieniło jego emocji. W środku będzie się w nim w dalszym ciągu kotłować, emocje będą narastać lecz przez długi czas nie będą mogły znaleźć ujścia. Przypomina to dymion z pracującym winem, który zostanie przytkany szczelnym korkiem. Mimo, że taki szczelny korek uniemożliwia wydostawanie się na zewnątrz gazów, to ciśnienie wewnątrz narasta. W końcu jest tak duże, że rozwali cały dymion. Dokładnie tak samo tłumione są emocje w tym psie. W końcu jednak wybuchną i mam nadzieję, że nikt nie będzie znajdował się w pobliżu.
Wyuczona bezradność w codziennym życiu
To samo może dotyczyć innych, bardziej prozaicznych sytuacji z życia naszego psa. Na przykład pies, który nie lubi kąpieli. Są jednak sytuacje, gdy wytarza się w czymś nieprzyjemnie pachnącym. Nieprzyjemnie dla naszego ludzkiego powonienia. Wtedy chcemy go wykąpać. Pies, którego nie przyzwyczailiście do tego, będzie unikał takiej kąpieli. My jednak zapędzimy go pod prysznic i umyjemy. Gdy taka sytuacja powtórzy się wiele razy, w końcu zauważymy, że pies ze spuszczoną głową sam wchodzi pod prysznic. Nie musimy go ganiać po całym domu. Do naszej głowy wpada wtedy myśl: „Super! W końcu się czegoś nauczył”. Jedyne jednak czego się nauczył to to, że nie jest w stanie uniknąć tej sytuacji. Wchodzi więc by mieć nieuniknione już za sobą. Kolejny pies został złamany.
Jaka jest alternatywa dla takich metod? Uczmy psa kooperacji, zmieniajmy jego zachowanie przez zmianę emocji. To może dłuższa droga do celu, jednak zdecydowanie bardziej zdrowa dla psa. Nie dajcie sobie wmówić, że się nie da. Da się, tylko potrzeba na to więcej czasu. Za to efekt zmiany emocji jest bardziej trwały a nasza relacja z psem się tylko pogłębi. Przy złamaniu psa nie ma mowy o tworzeniu relacji. Przeczytajcie więcej o treningu kooperacyjnym, znajdźcie dobrego behawiorystę i trzymajcie się z daleka od behawiorystów, którzy twierdzą, że złamanie psa jest czymś pozytywnym.