Territorio de Zaguates
Poniżej przedstawiamy naszą rozmowę z Lya Battle – właścicielką Territorio de Zaguates – schroniska znajdującego się w Kostaryce. Jest to azyl dla psów, schronisko, w którym nie ma klatek a na obszarze 142 hektarów żyje prawie dwa tysiące psów.
Proszę powiedzieć co odróżnia Pani schronisko od innych podobnych schronisk na całym świecie?
Myślę, że jest to kwestia podejścia, które umożliwia naszym psom życie w naturalnym środowisku – „wolny- wybieg”.
Jakie były początki schroniska? Skąd wziął się pomysł na jego założenie?
Nie mogłam dłużej pogodzić się z faktem, że pies, który nie ma domu, ma tylko dwie możliwe wersje przyszłości: w pierwszej zostanie uratowany i przeżyje resztę życia w klatce, a w drugiej może pozostać na ulicy i ostatecznie tam umrzeć.
Ile psów obecnie przebywa w Territorio de Zaguates? Jak duży teren mają do swojej dyspozycji?
Liczba waha się, ale zawsze jest to około dwóch tysięcy psów. Nasze schronisko/sanktuarium to duże gospodarstwo o powierzchni 142 hektarów.
Jak spędzają czas psy w Pani schronisku? Jak wygląda ich dzień? Gdzie śpią? Co jedzą?
Nasze psy spędzają czas jak większość psów domowych: poznają i badają teren, wpadają w kłopoty i jeśli akurat nie podążają za swoim człowiekiem (jednym z opiekunów), drzemią. Jak wygląda ich dzień? Wstają przed 6 rano, kiedy dozorcy zaczynają przygotowywać tereny (zbierać odchody, myć koryta, opłukiwać i uzupełniać pojemniki na wodę, jedzenie itp.). Podajemy im jedzenie tak wcześnie, jak to możliwe, ponieważ musi być ono dostępne dla nich przez jak największą ilość czasu abyśmy byli pewni, że wszystkie psy mogą się najeść do syta. Musimy więc to zrobić zanim spadnie deszcz a to zwykle dzieje się po południu lub około południa.
Gdzie śpią? Śpią tam, gdzie się znajdują, w głównym wybiegu, w którym zostawiamy je na noc. Jest to farma, w której nasi sąsiedzi rolnicy często ściągają nasze ogrodzenie aby ich konie i krowy mogły wejść i zjeść naszą trawę, więc często ich pojedyncze zwierzęta chodzą po terenie z naszymi psami. Staramy się więc, aby nasze psy były bezpieczne i kontrolowane, aby uniknąć walki (a także chronić inne zwierzęta przed atakiem), trzymając większość z nich w ogromnym wybiegu z zadaszeniami w różnych miejscach, aby mogły wybrać to miejsce, w którym chcą spać. Co jedzą ? Jedzą normalną karmę dla psów.
Co według Pani jest najtrudniejsze jeśli chodzi o pracę z psami w schronisku a co daje Pani największą satysfakcję?
Boli mnie świadomość, że wiele z tych cudownych psów nigdy nie znajdzie domu, ponieważ ludzie nie mogą przestać się kierować wyłącznie estetyką zwierzęcia. Ale jednocześnie największą satysfakcją jest zapewnienie im ostatniego bezpiecznego miejsca (na wypadek, gdyby nie udało im się nigdy znaleźć domu).
Czy w schronisku pracuje weterynarz czy może macie Państwo zaufaną klinikę weterynaryjną?
Posiadamy zaufaną Klinikę Weterynaryjną, z którą współpracujemy. Mamy też własną, bardzo prostą, małą klinikę (nie jest ona jednak wyposażona w specjalistyczny sprzęt), do której co jakiś czas przychodzą weterynarze, aby sprawdzić nasze psy i przeprowadzić sterylizację i kastrację nowo przybyłych.
Spacer psów którymi się opiekujecie jest bardzo widowiskowy. Proszę opisać jak on wygląda?
To jest dokładnie tak, jak spacerowanie ze stadem owiec lub kóz, tyle że nasze psy lubią biegać za naszymi opiekunami, tarzać się po trawie i skakać po drodze do stawów. To piękny spacer, ponieważ jest tam wiele roślinności i pięknych psów, na które można patrzeć i bawić się z nimi , a kiedy wejdziesz na wzgórze, możesz zobaczyć piękne widoki i krajobrazy miasta pod nami. Gdy usiądziesz, żeby złapać oddech w cieniu, zwykle dołączy do ciebie kilka psów które podejdą się z tobą pobawić.
Wydaje się, że przy tak dużej liczbie psów i ich bezpośrednim ze sobą kontakcie nie można uniknąć konfliktów spowodowanych walką o dominację, o terytorium itp. Czy są one częste i jak sobie z nimi radzicie?
Konflikty oczywiście powstają, to sposób, w jaki czasami psy się ze sobą komunikują. Ale ponieważ wszystkie są wysterylizowane, walka o terytorium lub dominację nie jest jednym z głównych wyzwalaczy. Nasi opiekunowie mieszkają na terenie posesji i są gotowi ingerować, gdy zachowanie naszych psów wydaje się wymykać spod kontroli. Jeśli tego nie zrobią, WTEDY może to łatwo przerodzić się w nieprzyjemną walkę, ale 98% tego typu konfliktów może zostać przerwane i zatrzymane przez dobry głośny krzyk i szybkie podbiegnięcie opiekuna.
Zazwyczaj agresja psów się kończy z dobrym zbesztaniem, a przez besztanie mam na myśli porządny wrzask. Nigdy nie karzemy naszych psów fizycznie — kiedy musimy rozdzielić je podczas tych rzadkich walk, które stają się nieprzyjemne, robimy wszystko, co konieczne, aby je oddzielić, ale zwykle oznacza to po prostu odwracanie ich uwagi lub wejście pomiędzy dwie główne postacie w konflikcie i odwrócenie uwagi reszty przez ucieczkę pozostałych opiekunów w różnych kierunkach.
Utrzymanie odpowiednich warunków dla tak dużej liczby psów wymaga olbrzymiej pracy. Ile osób pracuje obecnie w schronisku?
Mamy zmienny zespół. Większość naszych pracowników pochodzi z Nikaragui, więc przyjeżdżają na kilka miesięcy, a potem wyjeżdżają, aby zająć się swoimi rodzinami. Kiedy jedna grupa pracowników odchodzi, inna przychodzi. Pracujemy z tymi samymi ludźmi od wielu lat, więc psy widzą, jak przychodzą i odchodzą i są naprawdę szczęśliwe, widząc jak wracają. Pamiętają swoich opiekunów. Zwykle współpracujemy z 5-10 opiekunami, którzy zajmują się tylko psami (muszą pomagać w pozostałych zadaniach, ale są tam głównie do opieki nad psami) i mamy też innych pracowników, którzy są zatrudniani do wykonywania prac konserwacyjnych całego gospodarstwa (ich liczba jest bardzo zróżnicowana w zależności od pracy, którą musimy wykonać). Muszą również wchodzić w interakcje z psami i pomagać, ale nie jest to ich główna odpowiedzialność.
Czy współpracujecie z trenerami psów, behawiorystami?
Do niedawna nie. Teraz jednak rozpoczęliśmy piękny projekt z jednym z najwspanialszych trenerów psów. Specjalizuje się on w przygotowaniu psów asystujących, a teraz będziemy szkolić nasze pozytywnie sklasyfikowane Zaguates (bezpańskie psy – hiszp.) na psy asystujące dla osób niedosłyszących.
Czy to prawda że każdy pies znajdujący się w Territorio de Zaguates jest rasowy nawet jeśli rodzi się bez rodowodu?
Wszystkie mają swoje imiona, ale staramy się również znaleźć cechy różnych znanych ras u każdego naszego psa, aby wymyślić własną rasę. Zaczęło się od subtelnego uświadomienia faktu, że istnieją piękne psy, które niestety są uważane za mniej wartościowe tylko dlatego, że nie są rasowe. Żartobliwie zaczęliśmy nadawać im więc nasze własne rasy (na przykład Dobernauzer Pulchny Ogoniasty) aby pokazać ludziom, że są tak wyjątkowe, jak każdy inny rasowy pies.
Czy w Territorio de Zaguates stosuje się eutanazję?
Nigdy. Jesteśmy schroniskiem bez zabijania. Mamy szczęście, że nie musimy „zrobić miejsca” nowemu psu przez opróżnienie zajętej klatki przez eutanazję. Nie robimy tego nawet, gdy ratujemy psa, który jest w bardzo złym stanie (większość psów, które ratujemy są w bardzo złym stanie). Zawsze zrobimy wszystko, aby przywrócić psu zdrowie i próbujemy ratować mu życie, dopóki nie przejdzie on przez tęczowy most. Kiedy pies jest nieuleczalnie chory, gdy zaczyna odczuwać duży ból lub poważny dyskomfort, zabieramy go do szpitala weterynaryjnego, z którym pracujemy i pozwalamy lekarzom przeprowadzić go przez ten most. Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że znaleźliśmy tych lekarzy, ponieważ oni również nie zrezygnują z psa, chyba że jest to już naprawdę jedyne wyjście.
Czy każdy człowiek może zwiedzić schronisko i zobaczyć życie tak dużej liczby psów na własne oczy?
Tak. Zanim zostaliśmy zmuszeni do zamknięcia z powodu budowy, a później pandemii, ogłaszaliśmy określoną liczbę dat, weekendów, w których jesteśmy otwarci na wspólne spacery. Ludzie mogli przyjść (musieli tu być o określonej godzinie), potem zaczynaliśmy spacer. Na koniec każdy mógł kupić koszulkę i wrócić do domu, niektórzy potem adoptowali jednego z naszych psów. Mamy nadzieję, wrócić do tego ponownie w przyszłym roku.
Jak wygląda proces adopcyjny? Czy pomagacie potencjalnym właścicielom w wyborze odpowiedniego dla nich psa?
Proces jest prosty, chcemy wiedzieć, dokąd idzie pies. Potrzebujemy więc danych osobowych, adresu itp. Niestety są wspaniali ludzie mieszkający w niezbyt cudownych obszarach, które mogą być niebezpieczne dla naszych psów, w takich przypadkach musimy przeanalizować, czy ta adopcja powinna dojść do skutku czy nie. Staramy się, aby zrozumieli, że możemy im z powrotem odebrać psa gdy będzie on niewłaściwie traktowany. Nie chcemy, żeby ktoś porzucił psa lub oddał go komuś innemu. Nigdy nie chcemy stracić z oczu naszych podopiecznych czworonogów.
Jak wygląda Pani codzienny dzień?
Zawsze jest gorączkowo. Pracuję w tygodniu, bo nie tylko muszę zbierać fundusze na wsparcie schroniska, ale muszę też pokryć własne wydatki, a ponieważ prowadzimy schronisko wyłącznie z darowizn, nie mogę po prostu płacić za swoje jedzenie czy czynsz pieniędzmi, które wielu ofiarowało dla szczeniąt. Tak więc pracuję w tygodniu, a w weekendy odwiedzam moje dzieci w schronisku. W trakcie wykonywania mojej pracy muszę odpowiadać na wiadomości związane z ratowaniem, adopcjami itp. Te wiadomości mogą pojawić się na stronie lub na moim prywatnym numerze WhatsApp. Muszę też znaleźć czas na zakupy leków i jedzenia, które trzeba dostarczyć do schroniska w ciągu tygodnia.
Dwa do trzech razy w tygodniu muszę rano zawieźć kilka psów specjalnej troski na ich sesje terapeutyczne a potem przywieźć je z powrotem. Jeśli mamy psa, którego trzeba odwieźć do jego nowego domu, to również z nim jedziemy. Tymczasem w schronisku ciągle trwają prace konserwacyjne budynków, a także praca z psami (szczepienie, leczenie ran lub leczenie chorych psów).
Naprawianiem ogrodzeń, kopaniem rowów w celu naprawy dróg, oczyszczaniem ścieżek z powalonych gałęzi lub drzew itp. zajmuje się także mój mąż. Również stara się on pozyskać bardzo potrzebne dodatkowe fundusze poprzez swoją firmę zajmującą się dostawą karmy dla psów. Jakby tego było mało, musimy też znaleźć czas, aby zająć się wszelkiego rodzaju wyzwaniami, które pochodzą od ludzi próbujących sabotować naszą działalność. Ale jesteśmy do tego przyzwyczajeni.
Skąd w Pani jest tyle miłości do psów?
Kocham wszystkie zwierzęta i owady. Czuję się zawstydzona, że my ludzie wyrządziliśmy im tak wiele szkód. Ale przecież to właśnie psy były ludzkim „wynalazkiem”, za który byliśmy odpowiedzialni. To my ludzie jesteśmy odpowiedzialni za oswojenie i wręcz uzależnienie od nas niezależnych wilków. Te „łagodniejsze” wilki stały się naszymi towarzyszami polowań i bytowania. Sprawiliśmy, że były zależne od nas i kochały nas jak swoją rodzinę. A potem odwróciliśmy się od nich plecami! Wiem, że gdyby pies został obarczony odpowiedzialnością za nasze ludzkie życie, oddałby swoje, by nas chronić. A my jako rasa nie zrobilibyśmy dla nich tego samego.
Dostrzegam miłość, którą chcą nam dać i nie mogę zaakceptować, że tak wiele z nich w zamian otrzymuje odrzucenie i zaniedbanie. Myślenie, że pies rodzi się bez domu, do którego mógłby należeć (czego można było uniknąć, gdyby odpowiedzialny człowiek wysterylizował lub wykastrował swojego psa) i że ten szczeniak dorośnie pogrążony w strachu, chorobie i głodzie, jest czymś, co nie jestem w stanie zaakceptować jako nieuniknionego kręgu życia. Więc umrę walcząc, aby dać jak największej liczbie tych psów szansę na lepszą przyszłość.
Proszę powiedzieć czy któryś pies zapadł Pani szczególnie w pamięć i znalazł szczególne miejsce w Pani sercu?
Było ich tak wiele… tak wiele, że trudno wymienić tylko jednego. Ale może Oso, pierwszy prawdziwie uratowany przez nas pies, którego nikt nie chciał, był tym, któremu zawsze będę dziękować za otwarcie oczu na rzeczywistość tak wielu psów. Sprawił, że zmieniłam swoje wyobrażenie i cele oraz jest powodem, dla którego to wszystko się zaczęło. Już odszedł, przeżył wszystkie swoje lata w schronisku, był wolnym duchem, a jego energia wciąż jest z nami.
Jak Pani myśli co stoi na przeszkodzie aby inne schroniska na świecie były podobne do Territorio de Zaguates?
To nie jest łatwe. Schroniska są zaprojektowane tak, aby były „łatwe” do zarządzania przez ludzi. Ale to nie zawsze oznacza, że takie warunki są optymalne dla szczęścia psa. Posiadanie określonej liczby klatek oznacza określoną liczbę zadań. Ale czy psy są szczęśliwe w klatkach?
W związku z tym nasz system jest trudniejszy, mniej ustrukturyzowany, zawsze masz do czynienia z niespodziankami, ale psy są szczęśliwsze. Owszem, w klatce mogą pozostać czystsze lub wcześniej można opanować ich problemy dermatologiczne, ale czy są szczęśliwe? Nasze psy zawsze brudzą się od kopania dziur lub pływania w stawach, a potem tarzania się w błocie. Czasami wilgoć powoduje u nich problemy skórne lub grzybicze, które musimy leczyć na wiele kreatywnych sposobów, ale są szczęśliwe. Wiem, że nasz system jest trudniejszy dla ludzi, ale nie został stworzony po to, by uszczęśliwiać ludzi, ma za zadanie uszczęśliwiać psy.
Nie poleciłabym nawet czegoś tak dużego jak nasze, ale przecież schronisko nie musi to być aż tak duże. Na małym ranczu możesz mieć 100 psów, które będą szczęśliwe, zsocjalizowane i gotowe do adopcji znacznie wcześniej niż zestresowany pies w tradycyjnym schronisku. Psy wiedzą, jak zachowywać się jako zespół, rodzina. Trzeba ich tylko nauczyć, jakie zachowanie jest, a jakie NIE jest dopuszczalne. Na pewno będą kłótnie, jak w każdej rodzinie, która kocha i kłóci się, ale zawsze są to rzeczy, z którymi możesz sobie poradzić.
Skąd bierze Pani fundusze na opłacenie potrzeb dla tak wielkiej liczby psów?
Z darowizn i naszej własnej pracy.
Czy ma Pani jakieś nowe pomysły, które chciałaby Pani wdrożyć w schronisku aby uszczęśliwić swoich psiejskich przyjaciół?
Och, mam tyle marzeń. Ale każdy cent, który przychodzi, jest już gdzieś potrzebny. Mam nadzieję, że pewnego dnia będziemy mieli fundusze na budowę jeszcze bardziej wyrafinowanych lokalizacji dla mam wychowujących swoje szczenięta lub super seniorów. Marzę o tym, że pewnego dnia będziemy mieli czas, aby wyjść na zewnątrz i nauczyć dzieci, jak ważna jest odpowiednia opieka nad naszymi zwierzętami. Marzę też, że pewnego dnia będziemy mogli budować lepsze obiekty do życia dla podopiecznych. Bardzo chciałabym, abyśmy pewnego dnia mieli wystarczające fundusze na budowę domków, tyrolek lub czegokolwiek, co przyniesie własny dochód i w ten sposób sprawi, że Territorio de Zaguates stanie się nieco bardziej samowystarczalne. Ale w międzyczasie, zanim wszystkie te marzenia się spełnią, mam nadzieję, że uda nam się uszczęśliwić jak najwięcej psów.
Jak można wspomóc Territorio de Zaguates?
Pomagając w rozpowszechnianiu informacji, poprzez darowizny, wszelkiego rodzaju wsparcie — tak, nawet myślami i modlitwami.
Potrzebujemy tak wiele, ale każde ziarnko pomocy buduje górę wsparcia, której potrzebujemy, aby iść dalej.
Rozmawiał: Tomasz Pabis